TEKST OPISUJĄCY POWSTAWANIE OBRAZU „GRUZOSPADU” Z PTAKIEM I PISKLĘTAMI.

Obraz przedstawiający „Gruzospad” i lecącego ptaka z pisklętami, powstał jako kolejna z kilku planowanych wersji pierwotnego pomysłu z 2020 roku. Chciałem się ponownie zmierzyć z tym tematem, ująć i namalować inaczej to, co w mojej głowie pojawia się bardzo często podczas tworzenia pierwowzoru. Niejako jest to mym przekleństwem, gdyż czasami wersja pomysłu stawia znak zapytania nad aktualną pracą, co bywa nieznośne i frustrujące. Przedstawionemu tematowi chciałem nadać jak największą przestrzeń, w czym pomógł wyjątkowo duży format wynoszący 150 cm dłuższego boku. Sam pomysł, to wizualizacja ciążącego mi uczucia, wrażenia czy świadomości końca istnienia człowieka w szerokim znaczeniu tego zagadnienia. Ciężko mi stan ten opisać w kilku zdaniach, podobnie jak innych stanów psychicznych, ponieważ wymagałoby to szerokiego rozwinięcia każdego z nich, co prawdopodobnie byłoby monotonne i ostatecznie nudne czy nawet groteskowe. Zarówno obraz jak i muzyka robią to – mam wrażenie innymi kanałami – chyba bardziej celnie i bezpośrednio, umożliwiają poza semantyczny dialog. Źródło tego pesymizmu jest zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne. Pierwsze, jako odśrodkowy impuls odczuwalny już w wieku wczesnoszkolnym, jako towarzysząca mi atmosfera wszech fatalizmu, niepowodzenia, przegrania świata w walce ze sobą samym, przewagi wad ostatecznie prowadzących do całkowitego kolapsu i nicości. W świecie ludzkim nie widzę pozytywnego punktu, od którego jakoś to wszystko by się zaczęło układać, kompromisowo dogadywać, scalać by trwać we względnym spokoju. Jest zupełnie odwrotnie. Odnajduję go również również, we własnej osobie z tą różnicą, czy może nadzieją lub przeciwnie, lękiem, że w podstawowej formie – czyli biologicznego przetrwania – uda mi się zachować własne istnienie, mimo wszelkich trudności, że jakimś cudem uda się przetrwać tej minimalnej, a jakże cennej autonomii bytu, pozwalającego oddzielić je od reszty świata. Drugie odczucie ma postać zalewającego oceanu informacji o charakterze negatywnym, płynącym z obserwacji świata zewnętrznego, którego zderzenie z resztkami treści pozytywnych pozostawia pył z tych ostatnich. Odwieczne przeświadczenie, że nic nie zdoła powstrzymać procesów opisanych wcześniej. Oba impulsy, związane są w większości z tym samym – po prostu ze światem zewnętrznym. W podstawowej, współczesnej formie kojarzy mi się on z cywilizacją. Ta z miastem, a więc i architekturą jako pochodną podstawowej, składowej działalności człowieka, czyli tworzenia schronienia (ogniska domowego) przed otoczeniem. Stąd pomysł na rozpadające się budynki ujęte w skali makro, jako niekończącego się wodospadu (gruzospadu). To nieco inna wersja niż pierwowzór, w którym oprócz budynków malowałem wszystko jak leci, pomniki, twarze i inne para symboliczne elementy. Tutaj gruzy miast grają pierwsze skrzypce, chociaż jest kilka elementów będącymi zupełnie odmiennymi od bazy. W trakcie malowania pierwszej warstwy stwierdziłem, że dodam element, który miał być tematem głównym innej pracy, a mianowicie ogromną szczelinę wsysającą wszystko. Chwilę później formalne zależności, pewna chęć zabawy światłem oraz dla ogólnej percepcji obrazu, główne źródło światła umieściłem za ową szczeliną, co oczywiście przeczy racjonalności, ale nie o nią tutaj chodzi i pojedynczymi promieniami rozświetlałem poszczególne części pracy. W pewnym momencie poczułem chęć namalowania czegoś żywego, dla podkreślania martwoty sceny i wzmocnienia jej dramatyzmu. W pierwszym zamyśle pojawił się ptak, którego niezwłocznie namalowałem i który miał być poszarpany gdyż taki pasował mi co architektonicznych ruin. Ręka poprowadziła pędzel inaczej i wyszedł dość gładki, względnie czysty ptak, będący niejako zaprzeczeniem całości. Początkowo to odstępstwo mnie drażniło co w następstwie nasunęło myśl, o dodaniu dwóch piskląt z których jedno spada w przepaść w wyniku utraty sił przez dorosłego. Do tej pory ptak wyglądający jakby „ze zbyt dobrego domu” nieco mnie irytuje, ale z drugiej strony jego odmienność może rodzić kolejne znaki zapytania widza. Ta myśl wstrzymała mnie przed przeróbkami i ostatecznie zostawiłem to w tej postaci. Motyw „Gruzospadu” uważam wciąż za niewyczerpany i planuję dalej obcować z nim w kolejnych wersjach.