Stawała na chodniku, niedaleko przystanku. Ubrana była bardzo skromnie i nieśmiało spoglądała przed siebie. Lubiła patrzeć na ludzi jakby w pewnym oczekiwaniu i z nadzieją na jakiekolwiek miłe, odwzajemniające spojrzenie. Z upływem godzin błysk nadziei przygasał, z wolna zamieniając się smutek. Tak było najczęściej. 3 złote 50 groszy…Miejsce które wybierała prawie codziennie otaczał gwar ludzi chaotycznie idących szybkim tempem w znanych tylko sobie kierunkach. Samotnie stojąca, o ciepłym, spokojnym spojrzeniu kobieta. Odzywała się mało, prawie wcale. Często zaś kłamiąc mówiła do siebie, że nie jest głodna, ale twierdziła, iż nie to jest najważaniejsze. W tej wirującej masie ludzkiej była czymś absolutnie odmiennym i niepasującym, stanowiła jej zaprzeczenie jako jedyny policzalny element na tle plusującej całości. Nikt nie wiedział, a raczej nie chciał wiedzieć, jak była ważna dla każdego z nich. Wyrwany z tłumu, przypadkowy, ubrany w modny płaszcz mężczyzna przechodząc koło niej spojrzał z pogardą na jej wysłużone ubranie, zmrużył oczy, parsknął pod nosem śmiechem i poszedł dalej przed siebie. Później, będąc w domu zastał żonę siedzącą przy pięknie nakrytym stole z późnym obiadem. Czekała na niego z niecierpliwością już od godzin po południowych. Rzucił suche „cześć”, zjadł, znowu mówił tylko o swojej pracy, po czym znowu wstał i znowu wyszedł, a ona znowu nawet nie usłyszała czy przyszykowane z niemałym kunsztem jedzenie było smaczne. Słowa dziękuję nie słyszała nigdy. Później, w samotności, myjąc naczynia płakała. Płakała także całą noc. Nazajutrz zniknęła tylko z jego domu, bo życiu, tym jego życiu tak na prawdę nie była nigdy. Zniknęła bezpowrotnie. 3 złote 50 groszy…Inny człowiek, który w zasadzie codziennie mijał stojącą kobietę, nigdy nie patrzył na nią inaczej niż jak na obiekt będący przeszkodą na jego linii marszu. Był zły, że ta oto tu stoi podczas gdy wszyscy idą. Raz nawet uniesionym tonem rzucił ku niej:” Pani to się chyba w życiu nudzi!” Tyle była dla niego warta jej szósta godzina stania na listopadowym zimnie… Człowiek ten miał matkę w podobnym wieku mieszkającą niedaleko. Wystarczyło wejść po schodach, biegnących wzdłuż muru, lub wjechać schodami ruchomymi będącymi w tunelu obok, dalej ulicą kawałek iść prosto, następnie skręcić w pierwszą w prawo i kontynuować marsz do jej końca, by tam ujrzeć stare drzwi bramy wejściowej. Matka mieszkała samotnie na drugim piętrze. W jej nieodnowionym, ciemnym i cichym mieszkaniu siedziała najczęściej na taborecie w kuchni wyglądając przez okno. Nawet w kuchni miała samodzielnie, amatorsko wydrukowane zdjęcia syna z najróżniejszych zagranicznych wycieczek, eskapad ze znajomymi oraz tych, które robiła mu sama, z ukrycia, a których on nie znosił, uważał za tandetne i bez sensu. Wciąż na niego czekała. Często ściszała telewizor w nadziei by usłyszeć pukanie do drzwi zwiastujące odwiedzinową niespodziankę. Niespodzianki nigdy nie było. Najczęściej nie było go również, gdy próbowała się do niego dzwonić. Czasami odbierał, tłumaczył, że był zajęty, obiecywał rychłe przybycie, lecz nigdy nie przychodził. Po jakimś czasie dzwoniła coraz rzadziej i rzadziej, tuląc zdjęcia na których był uśmiechnięty sam, lub z innymi ludźmi. Miesiąc później zmarła. Znalazła ją zaniepokojona sąsiadka. Gdy sforsowano drzwi i w końcu weszła do jej mieszkania, ujrzała martwe ciało, a obok jej dłoni leżące zdjęcie na którym była z synem w jego ulubionej kurteczce gdy miał 8 lat. 3 złote 50 groszy…W tłumie ludzi koło przystanku, niejednokrotnie przechodziła pewna kobieta o zwykłej posturze, zbyt mocnym makijażu, karykaturalnie nowomodnym ubraniu będącym przeciwieństwem dobrego smaku i elegancji. Miała niezadowolony, wręcz wredny wyraz twarzy o wiecznie przymrużonych oczach, sugerujących podejrzliwość oraz niechęć. Tego dnia owa kobieta przemierzała tę trasę dwukrotnie. Pierwszy raz po kłótni ze swoją nastoletnią córką, którą po raz kolejny zostawiła w domu idąc w uciechy do swojej udawanej miłości poznanej tuż po śmierci męża. Córka nienawidziła go, po tym jak prostacko zachowywał się wobec niej samej, a także osoby matki, jednakże to ona, matka widziała w niej problem, niepotrzebny balast dla swych uciech i beztroskiego trybu życia. Pomimo wielu wcześniejszych, boleśnie przeżytych doświadczeń, córka podjęła kolejną próbę rozmowy. Bała się, lecz chciała z nią o tym wszystkim porozmawiać, jeszcze raz spróbować jakoś podjąć temat, zrzucić ten okropny ciężar rozpaczy jaki wypełniał jej środek i ostatkiem sił, płacząc oraz jąkając się, zaczęła wypowiadać pierwsze słowa. Nie zdążyła. Usłyszała szorstkie „zamknij się!”, po czym matka pośpiesznym krokiem przekroczyła próg mieszkania trzaskając drzwiami… 3 złote 50 groszy…Ponieważ jej kochanka w dalszym ciągu nie było, wróciła do domu drogą obok stojącej koło przystanku kobiety. Spojrzawszy na nią z wyższością poszła dalej. W domu córka płakała. Nie mogąc znieść jej płaczu, nawrzeszczała na nią i ponownie wyszła. Gdy po jakimś czasie przybyła z powrotem, ujrzała na stole w kuchni kartkę z napisem: „Zawiodłaś mnie po raz ostatni. Zapomnij, że byłam.” Zdenerwowana, przeklinając pod nosem wybiegła z domu. Idąc dalej obłąkanym krokiem, niezdarnie mijając ludzi, niemalże wpadła na stojącą koło przystanku kobietę, lecz nawet nie próbowała się zatrzymać. Przechodząc tak, przewróciła małą tabliczkę stojącą pod jej nogami. Kobieta z wysiłkiem schyliła się po nią, spojrzała zmęczonym wzrokiem na widniejący napis : „3 złote 50 groszy”, po czym oparła ją o małą miseczkę z malutkimi, ręcznie plecionymi bukiecikami kwiatów…